Gdzie jestem? Spadam w dół, w niesamowicie głębokie odmęty mojej chorej świadomości. Uderzam plecami w twardą, przesyconą kłamstwami, marną, gorzką w smaku ziemię. Łapię ręką piach pomieszany z kamieniami i krzyczę. Błagam o litość, wywołuję zgorzkniałym głosem imiona osób, które odeszły z mojego życia pozostawiając mnie w zapomnieniu, krzyczę, wołam, najgłośniej chyba Ciebie, chociaż jesteś. Codziennie, w każdym chorym śnie, w każdej myśli, która pojawia się w mojej zniszczonej od chorych pragnień podświadomości.
Wykrzykuję w Twoją stronę słowa złości, gniewu, chociaż Ciebie nie ma teraz przy mnie, a zimna ziemia zamraża moje usta, ciało, spowalnia pracę serca. Wyciągam rękę w Twoją stronę, jednak przybliżająca się do mnie sylwetka zmienia przepełnioną miłością w moją stronę twarz, w zimną maskę z lodu, niedającą żadnego znaku pozytywnych uczuć, a tylko negatywne znaki, chłód i odrobinę nienawiści skierowane w moją stronę.
Wykrzykuję w Twoją stronę słowa złości, gniewu, chociaż Ciebie nie ma teraz przy mnie, a zimna ziemia zamraża moje usta, ciało, spowalnia pracę serca. Wyciągam rękę w Twoją stronę, jednak przybliżająca się do mnie sylwetka zmienia przepełnioną miłością w moją stronę twarz, w zimną maskę z lodu, niedającą żadnego znaku pozytywnych uczuć, a tylko negatywne znaki, chłód i odrobinę nienawiści skierowane w moją stronę.
Krzyczę! Staram podnieść się z tej złej ziemi, jednak jej chłód przyciąga mnie do siebie nie chcąc zostawić w spokoju. Niejako chroni mnie przed popełnieniem niechybnego błędu, którym może być dotknięcie Twojej osoby. Jednak staczam walkę z nim. Uwalniam się od chorej siły ciągnącej moje bezwiedne ciało w dół, odrywam się od ziemi i dotykam Twojej twarzy zbliżonej do moich policzków.
Uczucie ciepła przenika całe moje ciało, a serce przyśpiesza swój zazwyczaj wolny, dodatkowo jeszcze zwolniony chłodem rytm.
Parzysz. Czuję jak moje wnętrze diametralnie zmienia temperaturę swojego ciepła, czuję głód Ciebie. Czuję, że w moim wnętrzu rozpoczęła się burza. Czuję także Twój dotyk, na moim w tym momencie rozpalonym od Twojego dotyku policzku.Słyszę Twój głos, który dociera do mnie, jakby z za grubej ściany. Krzyczysz do mnie. Błagasz abym Ci odpowiedziała. Przecież odpowiadam, to Ty nie słuchasz krzyczysz, odchodzisz, zostawiasz mnie, jesteś gdzieś daleko.
Krzyczę do Ciebie niemym głosem, który echem odbija się w mojej głowie, a Ty nawet nie raczysz zaczekać do końca moich marnych wołań o odrobinę Ciebie. Potrząsasz mną, starasz przywrócić mnie do pełni świadomości. Klękasz nad moim zwiędłym ciałem, łapiesz za ramiona i potrząsasz mną, abym tylko do Ciebie wróciła. Przecież jestem - krzyczę .
Nie słyszysz. Ktoś zabiera Cię ode mnie. Moje zamglone oczy dostrzegają kilkanaście twarzy zbliżających się do moich oczu. Gdzie jestem - znów krzyczę. I tylko resztką słuchu docierają do mnie słowa:
Tracimy ją, jej serce przestaje bić.
Słyszę Twój krzyk, wołający, pełen żalu, troski i to drobne ciało leżące prawie martwe na gołej ziemi.
Myślę ' Ja muszę żyć '
Myślę ' Mam dla kogo '
Myślę ' Tak bardzo Cię kocham'
Myślę ' Nie, to jeszcze nie dziś, jeszcze nie mogę odejść '
Zmuszam własne serce, zaczyna bić, trochę szybciej, znów słyszę głos
' Chyba, chyba wraca, szybko karetka '
Oddycham i czuję własny oddech, chyba gdzieś mnie wiozą, chyba to szpital. Chyba po kolejnym moim wybuchu złości, nie zdążyłeś złapać mnie za rękę, i uchronić przed uderzeniem rozpędzonego samochodu.
Uczucie ciepła przenika całe moje ciało, a serce przyśpiesza swój zazwyczaj wolny, dodatkowo jeszcze zwolniony chłodem rytm.
Parzysz. Czuję jak moje wnętrze diametralnie zmienia temperaturę swojego ciepła, czuję głód Ciebie. Czuję, że w moim wnętrzu rozpoczęła się burza. Czuję także Twój dotyk, na moim w tym momencie rozpalonym od Twojego dotyku policzku.Słyszę Twój głos, który dociera do mnie, jakby z za grubej ściany. Krzyczysz do mnie. Błagasz abym Ci odpowiedziała. Przecież odpowiadam, to Ty nie słuchasz krzyczysz, odchodzisz, zostawiasz mnie, jesteś gdzieś daleko.
Krzyczę do Ciebie niemym głosem, który echem odbija się w mojej głowie, a Ty nawet nie raczysz zaczekać do końca moich marnych wołań o odrobinę Ciebie. Potrząsasz mną, starasz przywrócić mnie do pełni świadomości. Klękasz nad moim zwiędłym ciałem, łapiesz za ramiona i potrząsasz mną, abym tylko do Ciebie wróciła. Przecież jestem - krzyczę .
Nie słyszysz. Ktoś zabiera Cię ode mnie. Moje zamglone oczy dostrzegają kilkanaście twarzy zbliżających się do moich oczu. Gdzie jestem - znów krzyczę. I tylko resztką słuchu docierają do mnie słowa:
Tracimy ją, jej serce przestaje bić.
Słyszę Twój krzyk, wołający, pełen żalu, troski i to drobne ciało leżące prawie martwe na gołej ziemi.
Myślę ' Ja muszę żyć '
Myślę ' Mam dla kogo '
Myślę ' Tak bardzo Cię kocham'
Myślę ' Nie, to jeszcze nie dziś, jeszcze nie mogę odejść '
Zmuszam własne serce, zaczyna bić, trochę szybciej, znów słyszę głos
' Chyba, chyba wraca, szybko karetka '
Oddycham i czuję własny oddech, chyba gdzieś mnie wiozą, chyba to szpital. Chyba po kolejnym moim wybuchu złości, nie zdążyłeś złapać mnie za rękę, i uchronić przed uderzeniem rozpędzonego samochodu.
POZDRAWIAM SIEBIE I SWOJĄ INTELIGENCJĘ, ZA USUNIĘCIE POPRZEDNIO DODANEGO TEGO POSTATAKŻE TEGO JESZCZE RAZ TO SAMO.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz